Powered By Blogger

wtorek, 8 listopada 2016

Góro krokietowo

Tera cza być modnym!
No to żem urychtowała "Górę krokietowo".
Stary se zażyczył jutro na łobiod krokietów z kapucho i minsem, to żem mu powiedzioło- jak nasmażysz naleśniorów stary ramolu, to bedo!
I tak stoł ten kutos przy kuchence i chcioł się pochwolić, jaki łon to nie jest fifa-rafa, jak te całe masterszefy z tefałenów, no i jak zaczął te naleśniory przewracać, to chyba ze śtyry się do sufietu przykleiły. Kretyn jeden zasrany! Będzie jutro malowoł, ino łeb mu będzie oddawoł! A ledwo miesiunc minął, jakem malowoło kuchnie na wizytę Łojca Ridżika! Pierdutnełam tego mojego starego idiotę patelnio w ten jego pusty kaczan i żem sama dokończyła smażyć. 
Jak taki cwaniak z niego, to gówno będzie jutro żarł i wszystko zaniese Ksiundzowi proboszczowi. A co?!

poniedziałek, 7 listopada 2016

Jaglane bounty

Jako że dzisioj nam sie wreszcie krowa łocieliła (a bidulka dwa dni parła), to sie na wieczór zapowiedzioł na kawkię Szanowny Ksiundz Proboszcz ze swojo konkubino, co by nam mućke z cielokiem pobłogosławić.
Do sklepu u nas na wsi daleko, takem musiała sama co urychtować na gościnę.
Patrzę po szafkach- mom kaszę jęczmienno, jakoś czykulada tyż jest, mliko swojskie mamy, to narychtuje naprędce banti, jakiem jadła ze Starym w Ciechocinku na wczasach w eskluziwnej restauracji.
Łostatnio w Radio Maryja u Wielebnego łojca Rydzyka gościła jakaś Chodakowa i godoła baba, że tera to cza być fit i robiła podobny dieser, ale łona to dawała jaglankę.
Pewnie tyż była w '68 w Ciechocinku i tera się chwoli poznanym dieserkiem!

Tutej macie recepture:

Bierzecie szklonke jaszy (jaglany, jęczmienny, gryczany- jako tam macie), do niej 2 szklonki mlika i 2 szklonki wody, cza gotować dwajścia minutek, aż bydzie bardzo miekkie, potem do tego cza dać 6 łyżek cukru (miastowi to jakiś ksylitol dajo, ale jo prosta baba i nie znom takich cudów), daje sie 200 gramów kokosów, potym to sie blenduje, a no i cza czykulade. Czykulade się roztopio i potem wartwa kaszy, warstwa czykulady i kasza i czykulada. A potem do lodówecki, co by piknie zastygło i można jeść! Lepsiejszego to żeście nie jedli!



środa, 2 listopada 2016

Syrop cytrynowo-imbirowy na zimę

Musze jo Wam sie pochwolić!
łostatnio żeśmy sprzedali kawał pola takiemu jednemu miastowymu, co mioł tak łobcisłe portki, żem sie boło, że mu jajca zara sie zgnieto. No i naszo pierdorodna wryszcie mogła jechoć na wczasy za piniundze z ziemii!
Wymyśliła se jakoś Tajliandie (ki czort wie, dzie to?)
A że to córusia tatusia, to stary jej łopłacił wycieczkie ul jinklusif.
No i wróciła dzisiej i mie jakiego jimbiru przywiezła.
Pytom sie jo na kiego pierona mie to, a ta godo, że libiedo łojcu sie podniesie, mie reumatiezm już nie bydzie dokuczoł tak strasznie, no i że na griepe to dobre.
No to żem poszpyrała w jinternietach (łostatnio Ksiundz ufundował jinterniety dla cały wioski!) i znolozłam przepisa. Wzieła żem to łobrała i pokrajała wraz z cietrieną w plastry i żem załoła w słoikach wodą z cukierem.
Córusia mie to zapastierizowała przez 15 mienet i odłożyła, by ochudło.
Niby to dobre bydzie na zime, Młodo godo że podobno lypsze do herbaty łod bimbru.
No ale jak co może być lepsze od bimbru naszy Sołtysowy?
Może chocioż rzeczywiści staremu po tym kuśka dygnie, bo teroz to on jak młynorz- leży na worku i sie bawi sznurkim, a ja swoje potrzyby przecie mom!