Powered By Blogger

środa, 2 listopada 2016

Syrop cytrynowo-imbirowy na zimę

Musze jo Wam sie pochwolić!
łostatnio żeśmy sprzedali kawał pola takiemu jednemu miastowymu, co mioł tak łobcisłe portki, żem sie boło, że mu jajca zara sie zgnieto. No i naszo pierdorodna wryszcie mogła jechoć na wczasy za piniundze z ziemii!
Wymyśliła se jakoś Tajliandie (ki czort wie, dzie to?)
A że to córusia tatusia, to stary jej łopłacił wycieczkie ul jinklusif.
No i wróciła dzisiej i mie jakiego jimbiru przywiezła.
Pytom sie jo na kiego pierona mie to, a ta godo, że libiedo łojcu sie podniesie, mie reumatiezm już nie bydzie dokuczoł tak strasznie, no i że na griepe to dobre.
No to żem poszpyrała w jinternietach (łostatnio Ksiundz ufundował jinterniety dla cały wioski!) i znolozłam przepisa. Wzieła żem to łobrała i pokrajała wraz z cietrieną w plastry i żem załoła w słoikach wodą z cukierem.
Córusia mie to zapastierizowała przez 15 mienet i odłożyła, by ochudło.
Niby to dobre bydzie na zime, Młodo godo że podobno lypsze do herbaty łod bimbru.
No ale jak co może być lepsze od bimbru naszy Sołtysowy?
Może chocioż rzeczywiści staremu po tym kuśka dygnie, bo teroz to on jak młynorz- leży na worku i sie bawi sznurkim, a ja swoje potrzyby przecie mom!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz